Historycy łapią się za głowy. Pawłowicz przeszła samą siebie
Niektórzy twierdzą, że chciała być zabawna. Wielu zaczęło z niej drwić. Szwedów jej wypowiedź wprawiła w osłupienia. Mowa oczywiście o "sławnym" tweecie Krystyny Pawłowicz, która w swoim stylu zaangażowała się w Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. A że w poście powołała się pośrednio na książkę "Uratowane z potopu", jej autor poczuł się wywołany do odpowiedzi.
Krystyna Pawłowicz przed ostatnim meczem fazy grupowej na Euro 2020 wywołała poruszenie na Twitterze i nie tylko. Jej post, w którym zaapelowała do Szwedów, by oddali Polakom zrabowane podczas potopu dobra, był szeroko komentowany zarówno w polskich, jak i w szwedzkich mediach.
Była posłanka PiS, a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego, znana jest z charakterystycznego stylu wypowiedzi i konserwatywnych poglądów. Może dlatego część internautów wciąż ma problem z zaklasyfikowaniem jej słów. I o ile na początku można było przyjąć, że jej tweet miał charakter mocno ironiczny. To następnymi postami, wskazującymi dokładnie zrabowane dobra, posłanka PiS utwierdziła nas, że mówi na serio.
Zobacz: Katarzyna Lubnauer o Krystynie Pawłowicz: kompromituje Polskę, wielki szkodnik
Ponieważ w swoim pierwszym poście Krystyna Pawłowicz powołała się na zreferowaną przez autora Ciekawostek Historycznych książkę Huberta Kowalskiego i Marcina Jamkowskiego "Uratowane z Potopu", ten drugi poczuł się wywołany do odpowiedzi. W obszernym artykule w OKO.press przypomniał skomplikowane relacje polsko-szwedzkie, a podsumowując napisał:
"Czy takich zwrotów ze Szwecji mogłoby być więcej? Być może. Nieoficjalnie historycy mówią o takich możliwościach. Jednak takie sprawy negocjuje się po cichu, często jako element większego międzynarodowego dealu. Twitterowe pokrzykiwania Krystyny Pawłowicz zrobią dla tej sprawy tyle samo dobrego, co tweety Trumpa dla amerykańskiej demokracji".